A forgotten love: Essie Greenport (with a twist)

This week's theme on MUA Nail Board, Forgotten Loves, has inspired me to dig out some of my biggest fascinations, now gathering dust in my drawer for no particular reason (well, probably because of the still growing number of gorgeous untries). Here's the first one, Essie Greenport. I haven't worn it in over a year! I remember being head over heels in love with it, I think it has been the one to trigger my blue/green obsession. 
I put it on today and wow, I love it just as much as I did a year ago, even though my color/finish preferences have changed a lot. It's a beautiful, jellyish green with strong blue undertones, perfect Essie formula and a lovely, squishy look. What's not to love?


Motyw przewodni tego tygodnia na forum MUA, czyli Zapomniane Miłości, zainspirował mnie do odkopania moich największych fascynacji, które nie wiadomo dlaczego stoją teraz ciuchutko i zbierają kurz (okej, niech będzie, że wiadomo - po prostu cudnych kolorów ciągle mi przybywa, a ręce mam tylko dwie). Oto pierwszy z nich, Essie Greenport. Ostatni raz nosiłam go ponad rok temu! Pamiętam, że byłam nim absolutnie zachwycona, to chyba właśnie od tego lakieru zaczęła się moja obsesja na punkcie zielono-niebieskich kolorów.
Nałożyłam go dzisiaj i wow, ciągle podoba mi się tak samo bardzo, mimo, że przez ten rok moje preferencje dotyczące kolorów i wykończeń bardzo się zmieniły. To świetna żelkowa zieleń z mocnymi niebieskimi tonami, wspaniale się go nakłada i jest megabłyszczący. I jak tu go nie kochać? 

 

Here's Greenport with two coats of Ozotic 528:
A tutaj z dwiema warstwami Ozotic 528: